Blonski - Borowski i Herling, FILOLOGIA POLSKA, Literatura współczesna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAN BLONSKI
© Copyright by Towarzystwo Autorow i Wydawcow
Prac Naukowych UNIVERSITAS, Krakow 1997, wyd, I
BOROWSKI I HERLING. PARALELA
ISBN 83-7052-448-6
TAiWPN UNIVERSITAS
Pisarze polscy - slyszymy od lat przeszfo czterdziestu - dali niemal na-
tychmiast wyraz cierpieniom, jakie spofeczeristwu zadali okupanci. Ludzie
ludziom, czytamy, zgotowali los, ktdry streszczaja, dwa slowa, ludobojstwo i
oboz... Ale i ten frazes watpliwy i prawda niezupelna, przynajmniej dopoty,
dopdki przymykamy oczy na sprawcow nieszcz?sc. Zas do 1989 roku, jak
wiadomo, masowa smierc byla oficjalnie niemiecka i tylko niemiecka. Tym-
czasem brutalne obozy, jak lubi$ przypominac, nie bez przewrotnej satysfa-
kcji, zaodrzariscy historycy, byly nie tylko nasladowane z czerwonych; te
ostatnie goscily takze, jak si? zdaje, tylez Polakow, jezeli nie wi^cej. Zwfa-
szcza kiedy pamie.tac o deportacjach mniejszosci polskich z Ukrainy i Bialej
Rusi, ktore to deportacje zaczefy si? jeszcze w latach dwudziestych.
Mato o tych policyjnych sprawkach wiemy i pewnie si? juz nie dowiemy.
Osobliwym jednak zrz^dzeniem losu ten polski pisarz, ktory najciekawiej
mdwil o Oswiecimiu, a mianowicie Borowski, wiele o nich musiaf slyszec.
Jego ojciec, ksi?gowy spdldzielni pszczelarskiej (!) w Zytomierzu, spedzif
prawie szesc lat na budowie slynnego Kanaiu Bialomorskiego... Matka zas
trudziia si? na Syberii, nad brzegiem Jeniseju. Oczywiscie Borowski nigdy o
tych rodzinnych peregrynacjach nie wspomnial, przynajmniej publicznie.
Przypuszczam jednak, ze nie byly calkiem bez znaczenia dla filozofii obozu,
ktdrq wyksztalcil sobie w Oswiecimiu...
W tym konkursie nieludzkosci oba tolalitaryzmy szly niewatpliwie leb w
leb. Ale polska literatura reagowala z godn^ uwagi symetria., skoro ilosc i
jakos'c swiadectw, wspomnieri i opowiesci, poswi^conych germariskiej i so-
wieckiej sekcji piekla, zdajq si? mniej wiecej rowne. Jak opowiesci Boro-
wskiego w kraju, tak
Inny swiat
Herlinga-Grudziriskiego wyroznia si? na
pewno wsrod ksiqzek publikowanych na Zachodzie. Obaj autorzy byli, tra-
fiajac do obozu, mniej wi§cej
w
tym samym wieku. Obaj byli uksztalceni
przez te sam^ szkofe, miedzywojenne polskie liceum. Byli oboje.mi religijnie
i mogli zostac chyba uznani za agnostykow. Obaj wreszcie zostali jeszcze
przed koricem studiow dostrzezeni przez srodowisko literackie... Dose tych
podobieristw, jak mysle, ale pordwnanie bylo pouczaj^ce.
Projekt okladki i stron tytutowych
Jacek Szczerbifiski
Na oktadce
Felicjan Szczesny-Kowarski,
Elektra,
1947 (fragment)
Muzeum Narodowe w Warszawie
Druk:
Drukarnia
,,AWA" w Krakowie,
ul. Pachofiskiego 8a
musial - zostac przyje.ty jako swiadectwo. Swiadectwo dla kogo? Przecie nie
dla Polakdw, tych nie trzeba byjo przekonywac. Ale malo kto zdaje sobie
dzisiaj spraw? z tego, jak bardzo zachodnia opinia nie mogla czy raczej nie
chciala - uwierzyc bqdz w istnienie, b^dz w ogrom terroru w ZSJ^R. Nawet
samo istnienie obozdw mogio stac si? we Francji przedmiotem glosnego
sqdowego procesu (tak zwana sprawa Krawczenki)!
Jednak po ,,odkryciu" obozdw niemieckich w latach 1944-1945 wiedziano
juz dobrze, czym moze bye absolutny terror, i komus, kto tylko zadal sobie
trud przeczytania ksiqzek takich jak
Inny swiat,
podobieristwo totalitaryzmdw
nie moglo nie rzucic sie w oczy.
Kto mdwi o swiadectwie, sprawozdaniu, dokumencie, mysli zwykle o
faktach, zwfaszcza o faktach rzeczowych, materialnych, ktore fatwiej rozpo-
znac i sprawdzic.
Inny swiat pizynosi
oczywi^cie sporo takich faktow. Kiedy
jednak przyjrzec si? ksiazce z bliska, latwo spostrzec, ze mnozenie faktdw -
dokunientacja
sensu stricto -
nie jest wcale celem i trosk^ pisarza. W?druja,c
. po miejscach odosobnienia, Herling spotkal niemalo wi^zniow, ktorzy wy-
mieniali mi?dzy sobq informacje o koncentracyjnym s"wiecie, Dla wielu, jak
sam zauwaza, bylo to nawet czyms w rodzaju nami?tno^ci. On sam jednak
ograniczyl si? w zasadzie do opowiedzenia.tego tylko, co sam przezyl czy
zobaczyl. Cz?sto odnosimy wrazenie, ze moglby opowiedziec wi?cej. Znu-
zony jakby czy znudzony, pomija sporo spraw i zdarzeri, ktore na pewno
zaciekawilyby historyka. Nie przedstawia nawet szczegotowo funkcjonowa-
nia kompleksu obozow, do ktorego trafil... A przeciez poznal je na pewno
gruntownie.
Inny swiat
zostal dobrze przyj?ty i zyskal dziesi^tek przekfaddw (to samo
mozna zresztq powiedziec o opowiadaniach Borowskiego). Jak przypomina
sam Herling, recenzenci podkreslali nieraz literackie walory ksigzki. Zapew-
niali tez, jak Ignazio Silone lub angielski krytyk Edward Crankshaw, ze
b?dzie ona czytana ,,dlugo jeszcze po zlikwidowaniu instytucji, ktore opisu-
je", czyli sowieckich obozdw. Ale mdwic o ,,literackich wartosciach" takiej
ksiqzki jak
Inny swiat -
co to wlas'ciwie znaczy? Czy mowa o zaletach stylu?
Tak, Herling pisze zwi?zle, energicznie, barwnie. Pieklo rzuca mu - jak
kazdemu artyscie - estetyczne wyzwanie, nie waha si? wi?c calkiem po
malarsku odtwarzac koszmarnego spektaklu teatralnego, urzqdzonego jakby
na szyderstwo dla nieszcz?snych zekdw. Albo tez przydaje cafkiem apoka-
Hptycznych rysdw wi?zniarskiemu barakowi, kiedy to - pozna, noca - wstrz^-
sa nim przerazajacy koncert westchnieii, jekdw, modlitw i krzykdw, ktore -
cz?sto nieswiadomie - wydaj^ z siebie pot?piericy Stalina... Jednak wszy-
Tak Borowski, jak i Herling inaczej pisali, inaczej byli czytani. Prozy,
kt6re zlozyly si? na
Potegnanie z Mariq
(koniec 1947), ukazywaly si? w
Polsce juz od kwietnia 1946: od korica wojny nie minal nawet rok. Byty
opowiadaniami, powiesciowymi flkcjami: brano je wszakze za bezpoSrednie
sprawozdania. Dlatego wlasnie wzburzyly opini? i podzielily czytelnikdw.
Oryginalnoscia, Borowskiego byto - jak wiadomo - stworzenie narratora,
,,vomrbeitera
Tadka". Jego sposdb patrzenia, sa.dzenia, opowiadania, slowem
- jego perspektywa narracyjna... byla perspektywa. cztowieka calkowicie
przystosowanego do koncentracyjnego porzadku. Przystosowanego - nie zna-
czy pogodzonego!
Vorarbeiter
Tadek nienawidztf obozu, przeklinat go jak
wszyscy. Ale by* w obozie i aby przezyc, musial podporzadkowac si? jego
regutom.
Vorarbeiter
Tadek nie jest szczegdlnie tchorzliwy ani zlosliwie
okrutny. Trafiaja.mu si? zyczliwe odezwania i poczciwe gesty... Jest jednak
stale skupiony na sobie i zupelnie pozbawiony wyobrazni. Nie wie i nie chce
wiedziec, co mysla, i czuja. inni. Cztowiek z niego calkiem przecietny, czyli
- normalny... Dlatego wcale si? nie dziwi, ze straznicy wystawiaja, sobie
wi?zniow na strzal dla pie.ciomarkowej (!) premii albo ze (zydowskie)
haftlingi
drz4 na mysl o przerwie w dostawach (Zyd6w) do gazu, jak bowiem
przezyja,, nie mogac przeszukiwac bagazy?
Powojenni czytelnicy czytali na ogdl te opowiadania tak, jak czyta si?
dokument, czemu zreszta. trudno si? dziwic. Utozsamiali wiec pisarza z nar-
ratorem (co Borowski, daja,c temu ostatniemu wlasne imi?, sam jakos dopu-
szczat czy prowokowal, jakby prowadzony przewrotnym pisarskim instyn-
ktem, co lubi mylic tropy i wzmagac wieloznacznosc" tekstu!...). Czytelnicy
mniej subtelni - czy tez bardziej przerazeni tym, co przeczytali? - oskarzyli
wi?c Borowskiego o zniewazenie m?czennikow albo nawet o zupelny nihi-
lizm etyczny: pisarz zdawal si? bowiem godzic na moralny upadek swoich
obozowych towarzyszy. Dzisiaj latwo zarzucic im literack^ niekompetencj?.
Nie zrozumieli, ze wlasnie narrator zostal przez Borowskiego przedstawiony
w dwojakiej roli ofiary i wspolnika zbrodni... Tym samym pisarz pot?pial
system koncentracyjny podwojnie: za to, co zrobil z ludz'mi, i za to takze,
kogo z ludzi zrobil.
Innemu s'wiatu
Herlinga przytrafila si? podobna (choc nie ta sama!) przy-
, goda. Napisany w latach 1949-1950 i ogtoszony najpierw w przekladzie
angielskim w 1951, a zatem u zenitu zimnej wojny...
Inny swiat
mial - i
przenikni^cie tych dusz przez pisarska. wyobrazni?. Prawda o czlowieku kon-
centracyjnym musi bye - w ostatecznej instancji - wewn?trzna.
stkie te sukcesy piora, choc cz?ste, nie moglyby same nacechowac Hteracko
ksiazki, ktorq czytelnicy otwierali i nadal otwieraja., pragnac si? wiarygodnie
zapoznac ze swiatem obozow. Z tym - alez tak! - fundamentem, na ktorym
stato najgrozniejsze z mocarstw...
Ale jesli tak, to co wlas"ciwie nadaje
Innemu, swiatu
literackosc? Ksiazka
zachowala dose wyraznie slady pierwotnego planu. Herling opowiada naj-
pierw o swym pobycie w wi?zieniu w Witebsku, gdzie znalazt si? wkr6tce
po aresztowaniu. Skazany, zostaje przytrzymany ,,etapem" w Leningradzie,
gdzie trafia do turmy zgota luksusowej, zaludnionej niemal wylaeznie przez
wyzszych sowieckich oficerow... Stad kilka ciekawych portretdw general-
skich. Dociera wreszcie do Jercewa, gdzies miedzy Wologd? a Archangielsk
- do obozu przeznaczenia, ktory zacznie teraz opisywac, poczynajac od
pierwszych doswiadczeri: wyczyn6w bandy urkow i pracy w lesie, glownego
zatrudnienia wi?zniow... Pr?dko jednak trafia znowu na osobliwe ,,przypad-
ki", na towarzyszy nieszczescia, ktorzy si? jakos wyrozniaja. Ale jak wyroz-
niaja.? Nie tyle pochodzeniem czy dawna. rola. spoleczna., ile terazniejszym
zachowaniem w obozie. Drugi z tych przypadkow - ,,zabojca Stalina" ~ tak
Herlinga zajmuje, ze zabiera si? on do odtwarzania (czyli, raczej, do przy-
puszczajacego zmyslenia...) procesow, ktore mialy miejsce w duszy nie-
szcz^snika.
Tak wlasnie - jakby spontanicznie - buduje si? na naszych oczach
Inny
s'wiat...
i calkiem mozliwe, ze, pisz^c, Herling pozwolil si? prowadzic swoim
przyrodzonym sktonnosciom, nie zas - wypelnial kartki wst^pnie zalozonego
planu. Historia zeka Herlinga stanowi najogolniejsza, ram? powiesci, ktora
koriczy si^ w chwili, kiedy ten zostaje polskim zomierzem, czyli czlowiekiem
wolnym. Jednak ambicjq. pisarza nie bylo relacjonowanie wtasnych nie-
szczesc, ale opisanie gulagu. St^d deskrypcja szpitala, kuchni, aresztu itp. Ale
wsz?dzie uwag? autora przyciaga pojedynczy czlowiek. Jedriostka,, ktora go
czyms zdziwila czy uderzyta. Tym zas, co chcialby naprawd? przeriikn^c, jest
jej wewne_trzny sekret, b^d^cy jakby dyrektywq losu...
W tym wlasnie momencie ksiazka zaczyna si? przechylac w stron? fikcji,
chociaz fikcja ta jest zawsze przedstawiona jako domyst, przypuszczenie.
Takie zeslizgiwanie si? w fikcj? powtarza si? kilkanascie razy, zawsze w ten
sam sposob. Najbardziej zas zajmujqcymi przypadkami okazujq si? z reguly
wi?zniowie, ktorzy starali si? pokonac czy przezwyci?zyc koncentracyjne
zniewolenie... Ale mozliwe to bylo tylko za cen? szalenstwa, pozbawionej
sensu ucieczki, poswi?cenia czy samobojstwa! Aby zrozumiec i wyjasnic
takie przypadki - konieczne okazuje si? zawsze sondowanie dusz albo raczej
Borowski doszedl do wniosku dokladnie przeciwstawnego. Literackie po-
cza.tki pisarza znamy stosunkowo dobrze. Przed uwi?zieniem Borowski -jak
wiadomo - uwazal si? raczej za poet?. OpowiescJ oswi?cimskie zrodzily si?
z listow, ktore pisarz posylal (a raczej przemycal) do narzeczonej, osadzonej
w sasiedniej Brzezince. Wstrzqsni?ty koncentracyjna. spolecznosci^, Boro-
wski nie przestawal rozmyslac nad miejscem, gdzie si? znalazl. ,,Zak}adamy
podwaliny jakiejs nowej, potwornej cywilizacji" - pisal. Po wyzwoleniu listy
zostaly odtworzone z pami?ci przez nadawc? i staly si? pierwszym rozdzia-
fem
Bylismy w Oswigcimiu,
wspomnieri-opowiesci, ogloszonych w 1946 roku
w Monachium przez trzech ocalonych, w tym Borowskiego, ktory by{ takze
redaktorem calosci i - jak slychac - nie wahat si? tu i owdzie poprawiac
kolegow. Pami§tali oni, ze Borowski, przygotowujqc ksiqzke, sklonny byl
upraszczac narracj? i w miar? moznosci ograniczac si? do faktow...
Vorar-
beiter
Tadek, literackie
alter ego
pisarza, pojawia si? w trzecim opowiadaniu,
napisanym przez Borowskiego. Razem z nim narodzil si? - literacko - spor
o gl?bokie znaczenie calego dziela.
Osobliwosc narratora Borowskiego zasadza si? przede wszystkim na rady-
kalnej eliminacji wszelkiej introspekcji. Tym bardziej to zaskakuj^ce, ze
pisarz przedstawia sytuacj? koncentracyjnq - w ktorej zewnetrzne zachowa-
nia ludzi oraz ich wewn?trzne przeswiadczenia musz^ - zdawaloby si? -
bardzo si? roznic. W nast?pnej publikacji Borowskiego,
Potegnaniu z Mariq
(1948), tenze Tadek relacjonuje juz tylko gesty i zachowania postaci, b?d^-
cych bez wyjqtku wi?zniami lub straznikami, oraz slowne odpowiedniki tych
zachowan, to znaczy fragmenty dialogdw, Nie zaglada do niczyjego wn?trza,
nie monologuje i nie pomaga sobie ,,dialogiem wewn?trznym", do ktorego
odwolywaf si? Hemingway, chcqc przedstawic wn?trze postaci takim, jakim
wyobrazali je sobie inni:
Opowiesci Borowskiego - pisze w
Zwyczajnej Apokalipsie
Andrzej Werner - s§
jednym z najbardziej konsekwentnych przykladdw [.-..] prozy behawiorystycznej, nie
tylko w literaturze polskiej.
Dlaczego Borowski tak radykalnie odrzucil introspekcje.? Tlumacze to
sobie - w ostatecznym rachunku - naste.pujaco: Borowski doszedl do wnio-
sku, ze czlowiek obozowy - ktdrego wzorcowym wcieleniem byt wlasnie
vorarbeiter
Tadek - nie mogl, w gruncie rzeczy, zachowad naprawde tak
zwanego zycia wewnetrznego. To bowiem, co zazwyczaj sklada sie na to
zycie - wspomnienia i nadzieje, wspdlczucia i entuzjazmy, sukcesy moraine
i wyrzuty sumienia - wszystko to przeszkadzato mu tylko w walce o prze-
trwanie. Musialo wiec ulec znacznemu uproszczeniu i ograniczeniu. Doklad-
niej: jezeli wiezieri jeszcze zyl, to w duzej mierze dlatego, ze byl uczuciowo
porazony i spustoszony moralnie, czyli dostosowany do sytuacji, w ktdrq
zostal wrzucony - bez swojej winy, rzecz jasna. Dlatego takze wlasciwie
ocenial swe szanse i trafnie planowal zachowania... znal przeciez obozowy
mechanizm lepiej niz inni.
Czy to znaczy, ze nigdy nie pomagal towarzyszom? Ze cierpienie innych
sprawialo mu przyjemnosc? Brori Boze. Ograniczal sie jednak - jak w obro-
nie wlasnej - do dzialari niezbednych, czyli wzglednie bezpiecznych... Sto-
pniowo stawal si? tak niezdolny do sadzenia - siebie i innych - jak do
wyboru postepowari, ktdre by rdznily sie. od obozowej rutyny,
Mowiac o wiezniach, ktorzy przyjmowali zydowskie transporty, przyjez-
dzajace do Brzezinki, Borowski powiada tylko: ,,Nie byli to ludzie zli, tylko
przyzwyczajeni". Czyli dostosowani do obozu. To wszystko. We wspdlczes-
nym spoleczeristwie umiejetne przystosowanie do otoczenia uwazane jest
najczesciej za zalete, prawie cnot?. Czemuz wi?c mielibysmy pote_piac nasze-
go
vorarbeiteral
Juz w 1945 roku Borowski zobaczyl rozpaczliwa. banalnosc
zla... i znalazl sposob na jej opisanie.
Aby jednak zycie moglo zaczac sie na nowo, nalezaloby jeszcze spraw?
osqdzic: rozgrzeszyc lub pot?pic tych niewinnych zbrodniarzy, ktorzy prze-
zyli. Ale to wlasnie Borowski pozostawia czytelnikom. To on, ten czytelnik,
ktory takze mogl trafic do Auschwitzu!, winien rozgraniczyc" to, co wyba-
czalne, i to, co nim nie jest. Ale to wlasnie - w swiecie bez Boga - jest
zadaniem niemozliwym do wypelnienia. Doswiadczenie obozu jest bowiem
w istocie swej nieprzekazywalne. Nikt nie moze naprawde ,,wstawic sie" w
sytuacje. koncentracyjnego wie.znia. Borowski podkresla to takze przez to, ze
swoim bohaterom nie zaglada nigdy do duszy.
Ale lepiej moze powiedziec od razu cala. prawde, tym bardziej ze widac
J4 lepiej niz w roku 1947. Jak wielu milczacych s'wiadkow zbrodni, Borowski
byl w gl^bi przekonany, ze w Auschwitz zbankrutowala cywilizacja, zban-
krutowaf czlowiek. Ujscia calo z obozu nie mozna wlasciwie przebaczyc
nikomu, bo zeby tarn przetrwac, trzeba bylo ztamac - jeden po drugim -
wszystkie zakazy, jakie wyksztalcila europejska tradycja religijna i moral-
na...
Co gorzej, ta cywilizacja wcale sie naprawde. nie przeciwstawila zbrodni
obozdw! Obozy doprowadzily tylko do skrajnosci wiele zasad, na jakich ta
cywilizacja zostala zbudowana. Zasade konkurencji, ktora umozliwila roz-
kwit kapitalizmu. Racji stanu, ktora dobro zbiorowe przedklada nad interes
jednostki. Zasad§ przystosowania i hierarchii opartej na pieniqdzu i podziale
pracy. Paristwowego prawa, ktore przechodzi do porz^dku nad przeswiadcze-
niami lokafnych (drugorz^dnych) wspolnot, cze.sto zb^dnych, niekiedy szkod-
liwych... Wreszcie zasade maksymalizacji umiej^tnosci technicznych, ktora
zapewni sukces i blogostan! Takie sa prawdziwe przyczyny - mniemal Bo-
rowski - dla ktorych sedzia bez zmruzenia oka zapelniaf oboz, przedsiebiorca
czerpal zen zyski, oficer zas posytat zb^dnych niewolnikow do krematorium
gwizdzqc radosnie Mozarta. Oboz nie jest pomylka historii europejskiej. Jest
jej nieuchronnym produktem, spokojnie akceptowanym przez najbardziej roz-
winiete (wi^c najbardziej obludne) spoleczeristwa swiata.
Tak wigc my wszyscy, ,,my z Auschwitzu", jak mdwit Borowski, jestesmy
w pelni winni. Ale zarazem wcale winni nie jestesmy, bosmy przecie produ-
ktami cywilizacji, ktdrej prawd^ ujawnil Oswiecim... Zburzmy wie.c te cy-
wilizacj?, stworzmy jak najpr?dzej now^! Mysl^, ze nawrocenie Borowskiego
na komunizm bylo szczere i zupelne, chociaz chorobliwe i zapewne krotko-
trwale. Szczere w tym sensie, ze Utopia calkowitego przeksztalcenia spole-
czeristwa ludzkiego byla - dla Borowskiego - jedyna. i ostatniq szans^ wy-
rwania si? z przekleristwa Oswiecimia i usprawiedliwienia wlasnej egzysten-
cji...
Spodziewal si? wiec - czy w pelni, czy naprawd?, nikt sie juz nigdy nie
dowie - spodziewal sie zatem rychlego przeanielenia spoleczeristwa zbawio-
nego radykalnym przewrotem i gotow byl ten przewrot wspierac
per fas et
nefas.
Rozczarowanie bylo nieuchronne i musialo w koricu doprowadzic do
smierci, ktorej Borowski umykal z trudem przynajmniej od czasu uwi?zienia.
Mozna sobie postawic pytanie, czy w tych ostatnich miesiacach Borowski
wracal czasem mysla. do innego koncentracyjnego swiata, tego, ktory poznali
jego rodzice i... o ktdrym nie mogli nie mdwic swoim dzieciom. Kto wie,
czy smiertelny cieri totalnego terroru nie zagarnq! go dwojgiem skrzydel, od
zachodu do wschodu?
10
11
stale obecny w
Innym swiecie
jako cziowiek i wspohiczestnik wydarzeri. Nie
waha si? tez podkreslac swej odmiennosci (moze nawet niezwyklosci?) w
tlumie wieloletnich juz katorznikow. Plynie to zapewne z przeswiadczenia,
ze celem obozu jest upodobnienie i wewn?trzne spustoszenie wi?zniow. Za-
chowanie odr?bnosci czy autonomii, moraine oddzielenie rozumnej swiado-
mosci od udr?czonego ciafa, wlasnego i innych... uznane wi?c zostana. za
wyraz oporu. Godne uwagi, ze wlasne cielesne przygody Herling opisuje
jakby ze skr?powaniem, dziwiac si? na przyklad swemu - onirycznemu! -
upadkowi:
W gruncie rzeczy tylko praktyka pisania, tylko sztuka zatem - nie zdra-
dzila nigdy Borowskiego. Jego intelektualna strategia byla samozgubna. Jego
moralizm - czy supermoralizm - bardzo podejrzany, bo zmierzal posrednio
do wywyzszenia artysty jako jedynego, co chce i moze powiedziec prawd?.
Aby odwazyc si? mowic o ,,faszystowskiej logice swiata", trzeba bye -
doprawdy - tylez zrozpaczonym, co pysznym. Ale Borowski wiedzial dobrze,
ze to wtasnie zdanie streszczalo jego literacka. oryginalnosc. Wszystko, co nie
byfo krwia. i cynicznym okrucienstwem, wszystko, co nie swiadczyto o kon-
centracyjnej istocie ludzkiego spoieczeristwa (czy raczej, ludzkich spole-
czeristw), zdawafo sie. pisarzowi mdle, puste, klamliwe, estetycznie zadne.
Zwlaszcza w jego trzeciej ksiazce, ktora wzbudzila faryzejskie zastrzezenia
oficjalnej krytyki - udalo mu si? (dzi?ki tej chlodnej zajadtosci, ktora prze-
palala wszystko prawdomowna. pogarda) nadac jednosc, spoistosc, blask krdt-
kim opowiadaniom, w jakich odnawial s-i? nieustannie obraz Swiata z kamie-
nia,
Kamiennego swiata,
wydanego nieodwolalnie zlu. I nie chcial si? juz
tutaj Borowski usprawiedliwiac Oswi?cimiem, bo Oswi?cimiem stawalo si?
wszelkie miejsce na ziemi i kazde spoteczeristwo, zobaczone prawdziwie,
rozpadalo si? na - symetrycznie sprze.zonych - katow i ofiary.
Tak bylo juz w
Bitwie pod Grunwaldem,
gdzie rol? obozowych kapo
przejmowali Amerykanie i takze w
Podrozy pulmanem,
gdzie powitanie re-
patriantdw - ze wschodu i zachodu! - nie mogfo si? nie skojarzyc z przyjaz-
dem do obozu. Mozna dzis chyba powiedziec, ze wiasnie to niezwi?zte
opowiadanie swiadczy chlubnie i o odwadze pisarza, i takze o lojalnosci
krytykow, ktorzy woleli nieraz Borowskiego nie rozumiec, bo jasno okreslo-
ne ,,co pisarz chcial powiedziec" rownalo si? w owczesnych warunkach
donosowi... W koricu Borowski wpedzil si? w sytuacj? zgola schizofrenicz-
na., bo przeciez - jako pisarz - musiat czuc si? zarazem wywyzszonym i
przekl?tym.
Niczego podobnego nie ma u Herlinga. Chce on poczajkowo swiadczyc i
tylko swiadczyc. Ale przekonuje si? pr?dko, ze nie da si? powiedziec pemej
prawdy (czy do tej prawdy przyblizyd), nie si?gajqc po rozmaite literackie
licencje, jak chocby rekonstrukcj? cudzych stanow psychicznych... Jednak-
w przeciwieristwie do Borowskiego, ktdry zniknql jakby w
vorarbeiterze
Tadku i pozostal tylko autorem, tylko pi6rem spisujqcym ,,beznami?tnie"
obozowe
horrenda...
w przeciwienstwie wi?c do Borowskiego Herling jest
[...] mnie samemu sniiy si? wowczas sceny erotyczno-ludozercze; milosc i gtod
wrocily do swego wspolnego pnia biologicznego i wyzwolily z najglebszych zaka-
markow podswiadomosci kobiety ulepione z surowego ciasta [...] ociekajace krwiq j
mlekiem.
Taka spowodowana glodem regresja - zdaje si? myslec Herling - czyz nie
degraduje czlowieka? Czy nie zapowiada juz kapitulacji?
Swojej tozsamosci nie traci tez Herling we wspdlnocie nieszcz?scia. Za-
pewne, zobowi^zuje go ona moralnie. Ale z trudem tylko rozpoznaje si?
podobnym do wsp61wi?zniow, u ktorych uwaznie rozroznia srodowisko, wy-
ksztalcenie, poglqdy itp. Inaczej Borowski, ktory podkreslal raczej podobieri-
stwo ludzi uksztalconych, upodobnionych walka. o przetrwanie... ,,My z
Auschwitzu" - mdwil. Moze Herling powiedzialby raczej: ten, ten i jeszcze
ten, z ktorym bylem w Jercewie. Jednostkowa roznica zajmuje go bardziej
niz podobieristwo losu. Podobieristwo to bowiem prowadzi w granicy do
odczlowieczenia:
Spedzilem jeszcze jedn^ dob? w wiezieniu wologodzkim [...] w podziemiach [...]
spatem na golym klepisku wsr6d okolicznych chtopow, ktorzy nie odrdzniali dnia od
nocy, nie pamietali pory roku i nazwy miesiaca, nie wiedzieli, jak dlugo siedza, za
co siedzg i kiedy wyjdq na wolnosc. Drzemiac na swoich futrzanych szubach - nie
rozdziani, nie rozzuci i nie myci - majaczyli w goraczkowym polsnie o rodzinach,
domach i zwierzetach.
Byli to zaiste wi?zniowie doskonali...
W gruncie rzeczy interesuje pisarza tylko jedno: sposob, w jaki jednostka
- skazana na ogmpienie, ubezwlasnowolnienie i zniewolenie, a potem dopie-
ro na smierc - stara si? przekroczyc swq sytuacje. i nie poddac si? losowi,
ktory jej zostal administracyjnie przypisany. W tym wlasnie wysifku - cal-
kiem niezaleznie od osia.gni?tego, lub nie, sukcesu - ocala si? jednostka, a
13
12
[ Pobierz całość w formacie PDF ]