Blood Slave - Kim Dare, Romanse i romanse
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Od perwersyjnego bachora do idealnego niewolnika krwi. Edukacja
Keatsa zaczyna się dzisiejszej nocy!
Keats może niechętnie zgodzić się przyznać, że wampiry to fantazja a nie
rzeczywistość. I może obiecać przyjacielowi, że przestanie ich szukać. Ale
ludzie, którzy jedynie myślą, że są wampirami są wystarczającą zabawą na
nocne wyjście.
Leland opierał się pragnieniu ugryzienia swojego przyjaciela od miesięcy,
ale gdy widzi Keatsa spokojnie przechadzającego się po Halloweenowej
gorączce karmienia, już nie ma wyboru. Musi zawładnąć Keatsem jako
niewolnikiem krwi zanim on skończy jako wspólna własność jego klanu.
Wszystko spoczywa na jego umiejętności przekonania klanu, że może
sprowadzić krnąbrnego uległego do nogi. Będzie to bardzo długa noc...
BLOOD SLAVE
Kim Dare
Rozdział 1
Mniejszy mężczyzna rzucił się pazurami na skórę gdy Leland owinął ją
ciasno wokół jego gardła.
- Czyś ty oszalał? - domagał się.
Keats Metcalf wiercił się przy nim gdy próbował odwrócić się i spojrzeć
za ramię.
- Leland? - sapnął.
Leland złagodził uchwyt obroży wystarczająco by pozwolić przyjacielowi
na wciągnięcie odrobiny powietrza do płuc.
Keats ponownie pociągnął za skórę, niepokojąc się ograniczeniem wokół
jego szyi jakby to było jedyne na świecie o co powinien się martwić
właśnie teraz.
- Co ty tu robisz?
- Nie ruszaj się. - warknął Leland, zapinając ciasno obrożę wokół szyi
drugiego mężczyzny.
Keats sięgnął wokoło i próbował odsunąć jego dłonie, ale to było nic
więcej niż irytujące zakłócenie. Ostatnie zapięcie weszło na miejsce.
Gruby pasek skóry praktycznie zakrywał całą szyję Keasta. Przez to
Leland poczuł się troszkę lepiej na świecie.
Okręcając swojego przyjaciela, Leland pchnął mniejszego mężczyznę na
ścianę i z łatwością przytrzymał go w miejscu dłonią spoczywającą na
środku jego piersi.
- Co ty tu robisz? - zażądał.
- Pierwszy spytałem!
Leland spiorunował wzrokiem swojego przyjaciela. Keats zwrócił gest,
cały w niebieskich oczach i opadających blond włosach. Wszystkie
śmiesznie dziecinne gierki owinięte w ciało dorosłego mężczyzny, które
sprawiało, że penis Lelanda wznosił się, a zęby bolały.
- Co ty tu robisz? - spytał ponownie Leland, wymawiając każde słowo
bardzo powoli gdy walczył o kontrolę zarówno swojego temperamentu jak
i libida.
Keats przechylił głowę na bok gdy przyglądał mu się, oczywiście nawet
odrobinę nie przestraszony faktem, że mężczyzna dwa razy od niego
większy przypierał go do ściany. Wydawał się również całkowicie jak w
domu przez fakt, że był golusieńki.
Leland wziął głęboki wdech i spiorunował wzrokiem oczy Keatsa pomimo
pokusy przesunięcia spojrzenia niżej i podziwiania najlepszego widoku
Keatsa, jaki kiedykolwiek miał.
- Badam tajne stowarzyszenie. - wyszeptał Keats konspiracyjnie.
Leland spojrzał na niego w dół.
- Ty... - potrząsnął głową. nawet na Keatsa, to był nowy rodzaj szaleństwa.
Keats zwijał się przy jego ręce, starając się podnieść na palce i wyszeptać
mu. Przeciwko całemu rozumowi, Leland znalazł się pochylając by
ułatwić Keatsowi otarcie jego ust o ucho.
- Wampiry. - wyszeptał Keats.
Każdy mięsień w ciele Lelanda napiął się.
- Co?
Usta Keatsa drażniły jego policzek gdy się uśmiechnął.
- Oni myślą, że są wampirami.
- Oni myślą, że są wampirami. - powtórzył jak echo Leland prostując się
na pełną wysokość.
Keats wyglądał jakby ociupinkę odczuwał skruchę - jak szczeniak złapany
na przeżuwaniu pantofla i teraz żałujący wywołania niezadowolenia
swojego pana.
- Wiem, powiedziałem, że skończę z paranormalnym, ale to naprawdę się
nie liczy. Oni tylko myślą, że są wampirami. To nie jest to samo co ta
psychiczna kobieta. Przysięgam. Po prostu spędzam Halloween z
dziwnymi, gotyckimi ludźmi, którzy lubią udawać, że są potomkami
Draculi czy coś. Oni są niegroźni - oni nawet nie chcą ode mnie pieniędzy.
Do diabła, nawet oferowali, że zapłacą mi za bilet dojazdu.
Leland wpatrywał się w dół na swojego przyjaciela. Miał rację co do
jednego. Tu nie pieniądze chcą mężczyźni w tym budynku od niego.
- A fakt, że chcą żebyś chodził wokoło nagi nie sprawia, że jesteś nawet
odrobinę nieufny? - spytał.
- Okay, więc to perwersyjni, dziwni, goci. Ale...
- Leland, nikt ci nigdy nie mówił, że nie powinno się bawić z jedzeniem?
Leland poczuł, że ktoś stanął za nim.
- Odejdź. - rozkazał, nie odrywając spojrzenia od oczu Keatsa.
Dłoń wylądowała na jego ramieniu i nacisnęła gdy ktoś próbował
przecisnąć się koło niego.
- Oh, o jest ładny. Czy mogę go dostać gdy z nim skończysz?
Keats wpatrywał się z powrotem w Lelanda, lekkie zmarszczenie brwi
zbierało się pomiędzy jasnymi brwiami.
Leland słyszał jak kolejny wampir dołącza do jednego już stojącego za
nim.
- hej, nie ma łapania świeżej krwi! - Leland rozpoznał głos swojego
kuzyna, Harrisona. Sięgnął ponad Lelandem. Koniuszki jego palców cale
od obroży.
Leland okręcił się, pchając Keatsa za siebie.
- Zajęty!
Brwi Harrisona i jego przyjaciela Grantly'a uniosły się w tym samym
czasie.
Leland patrzył raz na jednego raz na drugiego.
- On jest niewolnikiem krwi? - spytał Harrison.
- Tak. Teraz odwalcie się, oboje.
Harrison spojrzał za ramię.
- On nie przyszedł z tobą. Pięć minut temu ofiarował siebie całemu
klanowi. To nie może być oficjalne. A nawet jeśli jest, nie wygląda jakby
wiedział do kogo należy.
Leland spiorunował wzrokiem swojego kuzyna. Zawsze był nadgorliwym
małym tumanem, rodzajem dzieciaka, który nie mógł doczekać się
naskarżenia nauczycielowi. Nie poprawił się z wiekiem.
- On jest niewolnikiem krwi. - wyjaśnił Leland. - Moim niewolnikiem
krwi. A jego posłuszeństwo nie jest problemem.
- Um... Leland?
Zacisnął szczękę. Oczywiście Keats musiał wybrać dokładnie ten moment
by się odezwać. Dlaczego kiedykolwiek oczekiwałby czegoś innego?
Harrison i Grantly wymienili spojrzenia.
- Nie jest problemem. - powtórzył Leland.
Oni odeszli zbyt łatwo. Nie było mowy by szli gdzieś indziej niż do
najwyższych z klanu by zgłosić zażalenie.
Jeden problem na raz, Leland odwrócił się do Keatsa.
- Nic ci nie jest?
Keats wydawał się rozważać pytanie bardzo uważnie.
- Cóż, mój najlepszy przyjaciel najwyraźniej zapomniał wspomnieć mi, że
wstąpił do kultu szalonych ludzi, którzy myślą, że są wampirami. Oh, a
teraz myśli, że jestem jakiegoś dziwnego rodzaju niewolnikiem. Poza
tym... tak - nic mi nie jest. A co u ciebie?
- To klan, nie kult. A ja nie dołączyłem - przyszedłem w nim na świat. -
powiedział Leland.
Keats kiwnął głową jakby dopasowywał tą część informacji tak samo jak
wiadomość, że jutro będzie padać.
- A jesteś tu żeby...? - podpowiadał.
- Pożywić się.
- Na ludzkiej krwi. - dodał Keats uprzejmie.
- Tak.
Kolejne kiwnięcie głową.
- O to co zrobimy. Wrócimy do mojego mieszkania. Odpoczniesz sobie
trochę. Ja zadzwonię do bardzo miłego doktora, który przyjdzie i odbędzie
z tobą bardzo długą rozmowę o...
Leland chwycił go za ramię i pociągnął przez tłum rozmawiających
wampirów i przyszłych dawców krwi wypełniających lobby. Już nie było
sensu w unikaniu prawdy.
Jego przyjaciel przyciągnął uwagę kilku innych wampirów gdy
przechodzili obok nich, ale nikt nie podszedł z prośbą podzielenia się. Cóż,
jeśli myśleli, że odda im Keatsa gdy z nim skończy, byli w błędzie.
Może straci jedynego mężczyznę, który utrzymał jego uwagę na dłużej niż
tydzień, ale woli stracić go dla histerii niż innych członków jego klanu.
Histeria miała mniejsze szanse okazać się śmiertelna na dłuższą metę -
zwłaszcza teraz gdy Harrison go zobaczył. ten sadystyczny mały łajdak
nigdy nie położy ręki na Keatsie.
Widokowy balkon górował nad głównym obszarem karmienia. Leland
pchnął Keatsa o balustradę i stanął za mniejszym mężczyzną tak by
patrzeć przez jego ramię i zobaczyć dokładnie to samo co jego przyjaciel.
Ciepło nagiego ciała Keatsa natychmiast wsączyło się pod ubranie
Lelanda. Zamknął oczy na chwilę, przypominając sobie dlaczego był tak
blisko i osobiście ze swoim przyjacielem. Gdy otworzył oczy, spojrzał w
dół, podążając za spojrzeniem Keatsa do sali pod nimi.
Nadal było wcześnie. Tylko połowa żywieniowych stacji było zajętych. Na
jednym czarnym, skórzanym materacu, ciało wampira prawie całkowicie
zakrywało człowieka gdy żywił się z jego szyi i wpychając się w jego
tyłek, ciesząc się wszystkim czego jego ciało mogło zyskać z niego za
jednym razem.
Kolejny materac pokazywał mężczyznę nie dużo starszego od nich,
uchwyconego pomiędzy dwoma wampirami, jeden żywił się z każdego z
jego nadgarstków. Wił się pomiędzy nimi gdy ugryzienia wywoływały falę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]