Boy in the Red Sweater 1-26, Opowiadania FF
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autorka –
Starrynytex
tłumaczenie –
Bieniutek
beta –
chochlica1
BOY IN THE RED SWEATER
ROZDZIA Y:
1. Gunther, The Red Monster
2. Let's Get High
3. Robotic Chickens on the Prowl
4. Death, Anyone? Anyone?
5. Psychotic Bitch Likes to Blow
6. Intro to Flirting and Copulation
7. Egyptian Rat Screw
8. The Fairy and the Barbie
9. Zombies Love Vampires, You know
10. Edward – the Chilling Scribe
11. Edward is Greater than Bella
12. Marker, Marker, Where Have You Gone?
13. Paging Dr Cullen, Wife and Son
14. My Icepack for Your Thoughts?
15. Bella and the Bitch, Ding Ding!
16. Story time
17. A Boob, Tongue and Kiss
18. A Flower for a Friend and Foe
19. My Shirt, No Touchy
20. I Think My Phone's Broken
21. Pray Tell
22. What Are We?
23. Sweater Boy said what?
24. Please, Don't Kill Him, Dad
25. Eruption of The Senses
26. Almost Chair Sex
27. Truck Ride in the Countryside
28. Ten Fingers by the Fire
29. Edward's Got Balls
30. Readily, I Drown in Your Eyes
31. Charlie Swan, the Turkey Copper
32. Condom Peekaboo
33. Too Big!
34. Choking on Cereal
35. Ow! That Was My Nipple!
36. She Goes by Eve
37. Morning Sickness
38. Sweater, Sweater, Where Have You Gone?
39. Boulders Sink, Edward – Be a Leaf
40. The Certain Red Sweater
41. The Consequences of Loving Too Much
42. No More Pretending
43. Of Everything You Thought You Knew
44. With Graduation Gown, Who Needs Pants?
Epilog
Ł
Rozdział 1
Gunther, The Red Monster
Obudziłam się, czując się bardziej zmęczona niż w momencie, kiedy kładłam się do łóżka.
Bolały mnie plecy. Serie skurczów dręczyły mój żołądek i na dodatek miałam tak okropny,
pulsujący ból głowy, iż miałam wrażenie, że za moment oczy wyskoczą mi z orbit.
Westchnęłam i przewróciłam się na plecy. Ach, te wady bycia kobietą i comiesięczny okres.
Przynajmniej to już mój ostatni dzień. Faceci to szczęściarze. I co z tego, że raz na jakiś
czas mogą niechcący uderzyć się w jajka? Wykrwawianie swojej macicy, zatykanie się
tamponami, bóle i uczucie dyskomfortu jest dużo gorsze.
Spojrzałam na budzik i zdałam sobie sprawę, że tym razem jego wściekłe pikanie nie dało
rady mnie obudzić. Jęknęłam i wyskoczyłam z łóżka, potykając się przy drzwiach. Była już
siódma godzina, czyli czterdzieści pięć minut mniej na wyszykowanie się do szkoły niż
normalnie. Najgorsze było to, że wieczorem postanowiłam bardzo inteligentnie odpuścić
sobie prysznic, a co za tym idzie będę się teraz musiała umyć naprawdę szybko. Mam
bardzo mało czasu. Muszę być gotowa już za pół godziny.
Strasznie trudno było mi włączyć szybsze obroty pod prysznicem. Gorąca woda przynosiła
ukojenie obolałym mięśniom, zmywała ze mnie cały pot i brud, sprawiała, że czułam się
spokojna i zrelaksowana. Zbeształam się, kiedy ponownie spojrzałam na zegarek i z
prędkością karabinu maszynowego zaczęłam przekopywać stertę ciuchów, szukając
jakiegoś przyzwoitego ubrania. Miałam dziesięć minut, żeby ubrać się, zjeść śniadanie,
umyć zęby, nim nie wystrzelę z domu. Musiałam zdążyć, jeśli chciałam być w szkole na
czas, trochę wcześniej.
Zawsze jestem na miejscu dokładnie piętnaście minut przed dzwonkiem.
Biblioteka szkolna był moją bezpieczną przystanią. To właśnie tam spędzałam te piętnaście
minut. Czytałam w ciszy, oczyszczałam umysł ze wszystkich myśli i przygotowywałam go
powoli do tych wszystkich zadań prosto z kosmosu, które czekały mnie później.
Wyciągnęłam z lodówki banana i małą butelkę napoju Sunny D
Sekundę później
wybiegałam już przez frontowe drzwi z plecakiem zwisającym na jednym ramieniu,
zatrzaskując je głośno za sobą. Odpaliłam silnik, podskakując, gdy to diabelne urządzenie
ryknęło na mnie. Po raz kolejny obiecałam sobie, że jutro, chociaż raz nie przestraszę się
tego piekielnego dźwięku, którego dane mi jest słuchać
każdego dnia
.
Poklepałam Gunthera po desce rozdzielczej (tak nazwałam moje ukochane czerwone autko)
i wyszeptałam słowa przeprosin za to, że nazwałam go diabelnym urządzeniem.
Kochałam moją brykę jak najlepszego przyjaciela. Gunther wysłuchał już miliony moich
nieustannych biadoleń i narzekań na absurdalne dramaty w liceum. To jemu mówiłam o
1
moich uczuciach. Alice nienawidziła jeździć w moim samochodziku. Wolała swojego
małego, słodkiego Grand Am
ale dobrze wiedziała, że Gunthera nie można obrażać.
Droga do małego, ponurego i na dodatek jedynego liceum w Forks nie należała do
najciekawszych. Znałam ją już na pamięć i mogę się założyć, że będę ją pamiętać aż do
śmierci. W tym małym miasteczku nic się nie zmienia. Znajdziecie tu tylko jeden sklep
spożywczy, jeden sportowy, dwie knajpki, gdzie można coś zjeść oraz kawiarenkę – niezbyt
często odwiedzane miejsce przez naładowanych hormonami nastolatków. Po to było Port
Angeles, czyli mój dom z dala od domu. Kiedy w tym prawdziwym sytuacja była zbyt
napięta, Alice zawsze była chętna na krótką przejażdżkę do pobliskiego miasta. Tam
mogłyśmy rozluźnić się trochę w księgarniach, antykwariatach oraz w ulubionym sklepie
Alice, w tym brzydkim centrum : Hot Topic.
Szybko obrałam banana i połknęłam go praktycznie w całości, mając nadzieję poczuć
chociaż trochę smaku, ale nie chciałam wypaść z mojego porannego grafiku. Z jedną ręką
na kierownicy piłam Sunny D wielkimi łykami. Pustą butelkę rzuciłam gdzieś w nogi
pasażera, gdzie dołączyła do reszty zaśmiecającej mój samochodzik.
Och, jak ja kocham Sunny D! Ale tylko to oryginalne, podróbki w życiu nie tknę.
Przerzuciłam sobie plecak przez ramię i szybkim krokiem ruszyłam przez mokry parking.
Parę razy poślizgnęłam się na niezauważonym przeze mnie czarnym lodzie
Miałam
spuszczony wzrok. Wolałam przypatrywać się swoim stopom, niż patrzeć na te wszystkie
krzywe spojrzenia niektórych wścibskich osób, na które bez wątpienia bym trafiła. Zawsze
tak było. Byłam nieśmiała i mało towarzyska, więc oczywiście ludzie w szkole zaczęli
plotkować o tej odosobnionej dziewczynie, która ma tylko jedną koleżankę. Ci idioci
powinni wymyślić coś bardziej twórczego, żeby innym się nie znudziło. Chyba nie muszę
mówić, że przemieszczając się po szkolnych korytarzach, nauczyłam się na pamięć każdego
zadrapania na swoich adidasach.
Alice już siedziała przy naszym stoliku, tym w dalekim rogu biblioteki. Był otoczony
wysoki półkami pełnymi książek i odgrywał rolę naszej małej, prywatnej samotni. To było
jedyne miejsce w szkole, gdzie mogłyśmy się ukryć odkąd kamery zostały zamontowane
nawet w łazienkach. Mike Newton został wydalony ze szkoły na początku roku za
sprzedawanie i palenie marihuany w toalecie męskiej. Był kompletnym idiotą i to, że go
złapią, było jedynie kwestią czasu. Ale Alice i ja ciągle miałyśmy swój „prywatny azyl”, jak
lubiłyśmy go nazywać.
Kiedy zajęłam swoje miejsce, opierając się plecami o ścianę, Alice w ciszy kreśliła palcem
szlaki po znakach, które są na tym kawałku drewna już ładnych parę lat, i których jesteśmy
autorkami. Robiła tak, kiedy była pogrążona we własnych myślach i dobrze wiedziałam,
żeby jej wtedy nie przeszkadzać. Zauważyłam, że jej palce przesuwają się po dwóch
literach, inicjałach.
JW
. Westchnęłam wiedząc, że dzisiejszy dzień nie będzie jej dobrym
dniem. Znowu myślała o Jasperze, a to nigdy nie idzie w parze z radością i pogodą ducha.
Spojrzała na mnie spod kurtyny swoich krótko obciętych włosów. Grzywka opadła na jej
2
3**chodzi o cienką warstwę lodu pokrywającą asfalt, której nie widać na pierwszy rzut oka ;]
czoło, zakrywając w ten sposób pół twarzy.
Wyciągnęłam z plecaka nową książkę i szybko przewróciłam kartki na stronę czterdziestą
piątą, gdzie ostatnio się zatrzymałam. To była powieść Agathy Christie - „I Nie Było Już
Nikogo”. Thrillery i kryminały były moją nową obsesją, a w rękach trzymałam właśnie
idealny przykład, że warto było wydać te siedem dolarów. I byłam wdzięczna losowi, że to
zrobiłam. Biblioteka szkolna nie była zbyt dobrze zaopatrzona i chcąc poczytać coś
dobrego, musiałam przynosić ze sobą swoje książki, które kupowałam w Port Angeles. Nie
spałam na pieniądzach, dlatego zawsze popadałam niemalże w depresję, gdy książka, którą
tak pragnęłam mieć, zachęcana okładką i krótkim streszczeniem, zapowiedzią, okazywała
się kompletnym niewypałem (
Władca Much
, na przykład).
Nim się zorientowałam, dzwonek już rozbrzmiewał głośno, wołając do klas na pierwszą
lekcją humorzastych i zmęczonych uczniów. Natomiast ja uśmiechnęłam się i
przeciągnęłam, czując się spokojna, lekka i zrelaksowana. Czytanie było dla mnie najlepszą
formą mentalnej terapii i ujściem dla stresu.
Obdarzyłyśmy się wyraźnym skinieniem głów, po czym każda z nas ruszyła w swoją stronę.
Alice w kierunku gabinetu chemicznego, a ja na trygonometrię. Zdecydowanie
potrzebowałam jakiejś mentalnej stymulacji, żeby przejść jakoś przez te zajęcia i
wymamrotałam ciche podziękowania autorom świata, którzy w swojej wspaniałości napisali
moją ucieczkę od niego.
Ale nawet mając zrelaksowany umysł i ciało, strasznie trudno było mi się skupić na lekcji.
W pewnej chwili poczułam przypływ natchnienia, inspirację i zaczęłam bazgrać w moim
czerwonym notatniku, pracując nad wierszem formującym się w mojej głowie.
Nad polami niezmierzonej równiny,
Formują się chmury koloru perlistej bieli,
Zdobiąc delikatny błękit nieba.
Po przemijającej burzy,
Gdy patrzysz na wprost, widzisz światło,
Źródło anielskiego blasku.
W czasie, gdy z tyłu, nad tobą zwisają ciemne chmury,
Złość w ich oczach mówiąca jedno.
Rozszalałe burzowe chmury krzyczą z wściekłości.
Co chwilę oślepiając jasnością błyskawic,
W czasie, gdy perliste chmury łapią promienie słońca.
Rozciągnięte na jasnym kolorze błękitu
Ciemne chmury syczą i krzyczą,
Pozwalając płynąć łzom bólu.
Wiadomo, to nie może być takie piękne,
Kiedy chmury przecinają równinę.
Białe chmury przyćmiewają tęczę,
Jakby przepraszając czarne.
Wtedy nagle władca burz kończy jej płacz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]