Blake Maya - Najcenniejsza Nagroda, książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->MAYABLAKENAJCENNIEJSZA NAGRODATytuł oryginału: His Ultimate PrizeROZDZIAŁ PIERWSZY– Obejmij mnie i przytrzymaj.Raven Blass poczuła dreszcz na plecach, słysząc głębokiśmiech.Tak bardzochciała się na niego uodpornić. Bezskutecznie.– Wierz mi,bonita,nie musisz mi mówić, jak mam trzymać kobietę wramionach. Nie przyjmuję poleceń. Sam je wydaję. – Mówiąc to, Rafael deCervantes przesunął palcem po jej nagim ramieniu, obrzucając gorącymspojrzeniem niebieskich oczu.Starała się nie reagować na jego dotyk. Była to próba, jedna z wielu, jakimpoddawał ją w ciągu ostatnich pięciu tygodni, czyli od chwili, gdy zadzwoniłdo niej i zaoferował tę pracę.Zachowała obojętny wyraz twarzy.– Możesz mnie słuchać albo zostać w samochodzie i darować sobieuroczystość. Twój brat i Sasha na pewno się ucieszą. Zwłaszczażezgodziłeśsię być ojcem chrzestnym.Sama wzmianka o Sashy de Cervantes podziałała jak kubeł zimnej wody.Rafael zsunął dłoń z jej ramienia i ujął rączkę laski. Zrobiło jej się przykro, alejednocześnie była z siebie zadowolona. Wołała, by Rafael dotykał jej tylkojako podopieczny.– Właściwie... nie zgodziłem się.Parsknęła ironicznie.– Jasne. Prawdopodobieństwo,żezgodzisz się na coś, co nie sprawia ciprzyjemności, jest zerowe. Chybaże...– Chybażeco?ChybażeSasha poprosi.– Nic. Spróbujemy jeszcze raz? Obejmij mnie...– Chcesz,żebymzamknął te usta pocałunkiem? Sugeruję,żebyśprzysunęłasię bliżej. Jesteś za daleko. Mogę się przewrócić i wylądować na tobie, a tyjesteś taka drobna.– Nieprawda. – Zrobiła krok w stronę drzwi czarnego SUV-a, broniąc sięprzed uwodzicielskim zapachem tego mężczyzny. – Mam ponad stosiedemdziesiąt centymetrów wzrostu i twarde mięśnie i kości. Jeśli zrobisz cośnieprzyzwoitego, mogę ci zdrowo przyłożyć.Znowu ten niebezpieczny uśmiech.–Dios,uwielbiam, kiedy tak do mnie mówisz. – Roześmiał się, odpiął pas iobjął ją jedną ręką. – Rób, co chcesz, Raven. Poddaję się.Pragnęła z całych sił zapanować nad tym głupim rumieńcem. W przeszłości,o której próbowała uparcie zapomnieć, stanowił onźródłosatysfakcji dla jejojca i jego wrednych przyjaciół. Zwłaszcza jednego. Tłumiąc to wspomnienie,skupiła się na teraźniejszości. Na swojej pracy.Wsunęła rękę pod plecy Rafaela, przygotowując się na wysiłek. Pomimoodniesionych obrażeń był mierzącym ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrówwzrostu muskularnym mężczyzną, którego ciało wyrzeźbiły do perfekcji lataćwiczeń.Musiała odwołać się do doświadczenia fizjoterapeutki, by jej nieprzygniótł. Wyczuła,żesię krzywi, ale jego twarz nie zdradzałażadnychoznakbólu. Nie chodziło tylko o uraz głowy i wielotygodniowąśpiączkępowypadku, który przeżył osiem miesięcy temu podczas wyścigówsamochodowych i który przerwał jego karierę. Miał też pękniętą miednicę izłamaną nogę; rekonwalescencja była długim i męczącym procesem. Tymbardziejżenie chciał słuchać prostych poleceń i pragnął testować swojąfizyczną wytrzymałość. I jej wytrzymałość.– W porządku? – spytała.Wyprostował się i obciągnął garnitur. Z typowym dla siebie lekceważeniemprzyjrzał jej się uważnie, zatrzymując nieprzyzwoicie długo wzrok na jejustach.– Pytasz jako moja fizjoterapeutka czy kobieta, która pogardza moimizalotami?– Jako fizjoterapeutka. Nie interesuje mnie...– Gdybyś została moją kochanką, odpadłoby mnóstwo problemów. Łatwiejbyłoby ci znieść seksualne napięcie, gdybyś mi pozwoliła...– Możesz iść, Rafaelu? – przerwała mu, wściekła z powodu własnej reakcjina jego słowa.– Oczywiście,querida.Dzięki tobie nie jestem już skazany na wózekinwalidzki. Znów czuję siężywy.Ale nie krępuj się i dalej pieść moje plecy.Już dawno nie czułem takiego ożywienia w pewnej części ciała. Bałem się,żeobumarła.Czerwieniąc się jeszcze bardziej, odsunęła się, nie patrząc na niego. Parsknąłironicznymśmiechem.– Ponuraczka.Spojrzała na niego ze złością.– Jak długo zamierzasz to ciągnąć? Może przestaniesz mnie denerwować iznajdziesz sobie inną zabawę?Przestał się uśmiechać, a w jego oczach pojawił się cyniczny błysk, któryprzyprawił ją o dreszcz.– Może dzięki temu funkcjonuję,guapa.Może chcę cię denerwować, dopókisprawia mi to przyjemność?Wiedziała,żenie ma sensu się sprzeciwiać. Z radością przyjąłby towyzwanie. Ruszyli do kościoła na uroczystość chrztu.– Jeśli próbujesz zmusić mnie do rezygnacji, to robisz błąd – oznajmiłazdecydowanie. Pomijając chęć pokuty, potrzebowała tej pracy. Odprawa, którąotrzymała od Team Espiritu, gdy Marco de Cervantes sprzedał stajnięwyścigową, była niezwykle szczodra, ale pochłaniały ją rachunki za leczeniematki. Nie zamierzała odchodzić z powodu seksualnych aluzji Rafaela.Wzruszył ramionami.– Dobrze. Dopóki dręczą cię wyrzuty sumienia, czuję się lepiej.– Mieliśmy chyba o tym nie mówić?– Nie wiesz,żemam zasady w nosie? A jak wyrzuty sumienia, tak przyokazji?– Coraz mniejsze, dzięki twoim nieznośnym uwagom.– Tracę wenę. – Zrobił krok i się skrzywił. Po chwili na jego twarzyponownie pojawił się ten uśmiech. – No, znowu to widzę. Nie jest ze mną takźle.Nim zdążyła odpowiedzieć, odezwał się dzwon, strasząc gołębie, któreumknęły z wieżyczek starego kościoła. Raven spojrzała na wzgórze, gdzie sięznajdował. Rozciągał się stamtąd widok na winnice Cervantesów i cmentarz,na którym, spoczywali przodkowie Rafaela.– Będziemy cały dzień podziwiać krajobraz czy naprawdę musimy wejść dokościoła na tę imprezę?Zauważyła,żeRafael nie patrzy na nagrobki. Wzięła głęboki oddech iruszyła w stronę łukowatego wejścia.– To nie impreza, tylko chrzest twojego bratanka. Zachowuj się.Znowu parsknąłśmiechem.– A jeśli nie, to co? Przełożysz mnie przez kolano? Albo będziesz sięmodlić,żebyporaził mnie piorun, jeśli zbluźnię?– Nic z tego. – Wiedziała, jakie to dla niego trudne. Pierwszy kontakt zrodziną, od kiedy wrócił do Leon ze szpitala w Barcelonie. – Nie dam sięsprowokować.– Prawdziwa męczennica?– Fizjoterapeutka, która wie, jak kapryśni potrafią być pacjenci, kiedy niedostają, czego chcą.– Dlaczego uważasz,żenie dostaję, czego chcę?– Słyszałam dziś rano, jak rozmawiałeś z Markiem przez telefon... ipróbowałeś się wykręcić od obowiązków ojca chrzestnego. Jesteś tu, więcodmówił?Uniósł tylko brew w odpowiedzi, a ona otworzyła duże, ciężkie drzwi.Czuła, jak narasta w nim napięcie. Członkowie rodziny i nieliczni przyjacieleodwrócili się, by obserwować ich powolną wędrówkę.– Szkoda,żenie masz białej sukni – mruknął i ujął ją za łokieć, ona jednakdostrzegła puls drgający na jego skroni. Naprawdę nie chciał tu być.– Jakiej sukni?– Pomyśl tylko, co by sobie wyobrażali. Rzecz warta rozkładówki w XIMagazine.– Nawet, gdybym miała na sobie suknięślubnąi koronę na głowie, nikt bynie uwierzył,żechcesz wziąćślub.Umarliby na samą myśl,żesięzaangażowałeś.– Masz rację.Ślubynudzą mnieśmiertelnie.W słownikach przy haśle„małżeństwo” powinni zamieszczać rysunek pętli.Zbliżali się do pierwszej ławki, gdzie siedzieli jego brat i bratowa, patrząc zuwielbieniem na swego małego synka.– Nie wydaje mi się, by podzielali twoje zdanie.Rafael wzruszył ramionami.– No cóż, przekonamy się, czy to tylko miraż, czy coś prawdziwego.Poruszył ją niekłamany cynizm w jego głosie. Nie zdążyła odpowiedzieć, boksiądz dał znak,żeczas zaczynać. Uroczystość prowadzono po hiszpańsku,goście otrzymali angielskie tłumaczenie na kartkach ze złotym obramowaniem.Zauważyła,żeRafael jest coraz bardziej spięty. Uświadomiła sobie,żezbliżasię ceremonia namaszczenia iżepowinien wziąć swojego chrześniaka na ręce.– Wierz mi, dzieci nie są takie bezradne. Tylko idiota mógłby upuścićniemowlaka.– Twoja troska jest wzruszająca, ale to ostatnia rzecz, o jakiej myślę.– Nie musisz tego ukrywać. Widzę, jaki jesteś zdenerwowany.Popatrzył na nią zimno.– Powiedziałem,że ślubymnie nudzą, prawda?Skinęła głową.– Chrzty nudzą mnie jeszcze bardziej. Zresztą w kościele zawsze czułem sięnieswojo. Ta cała pobożność... mojaabuelatrzepała mnie po ręku, bo nigdynie mogłem usiedzieć w ławce.– Nie jestem twoją babką, więc możesz się nie martwić. Jesteś dorosły iznieś to mężnie.Była zaskoczona, kiedy nie odciął się swoim zwyczajem.– Chcę tylko,żebybyło po wszystkim iżebymmógł się skupić na czymściekawszym. – Popatrzył bezżenadyna dekolt jej prostej pomarańczowejsukienki z szyfonu, a ona poczuła dreszcz podniecenia. – Na tym, jak cudowniewyglądasz w tej sukience. Albo bez niej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wolaosowinska.xlx.pl
  •