Blue Parker - Ugryź mnie rozd. 1-11, EBOOKI @ .NOWOŚCI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ugryź mnie - Parker Blue
(tłum. Bella_Morte)
Rozdział 1
Smród rozkładających się śmieci napełnił moje nozdrza gdy
przemierzałam ciemne ulice San Antonio by znaleźć coś do
zgładzenia. Definitywnie potrzebowałam tego -t była jedna z tych
nocy kiedy czułam się mniej jak człowiek. Bez powodu, naprawdę,
tyle że jutro były moje osiemnaste urodziny, i tej nocy wszyscy w
moim wieku dobrze się bawili oglądając głupie mecze football'owe i
szli na denne tańce.
Ale nie ja -nie, uczony w domu świr nie był zaproszony. Nie to, że się
przejmowałam. Nie mieli pojęcia co działo się w prawdziwym
świecie, nie mieli pojęcia jakie horrory skradały się nocą ulicami.
Takie jak ja.
Stłumiony krzyk dochodził z ciemnego przejścia z mojej prawej
strony. Brzmiało to obiecująco, więc sprawdziłam to. Wystarczająco
pewne, jakiś koleś trzymał młodą Emo pankówę przyszpiloną do
ceglastej ściany, jego głowa schowana w szyi dzieciaka. Albo
oddawali się jakiemuś ciężkiemu obcałowywaniu się albo wampir jadł
przekąskę wieczorową.
Widząc strach w oczach dzieciaka stawiałam na drugie. Tak czy owak
będzie miał poważny ślad jutro rano. Stanęłam przy wampirze i
poklepałam go w ramię. -Przepraszam?
Rozglądnął się w około zszokowany, błyskając kłami w mizernym
świetle. -Szukasz kłopotów, mała dziewczynko? -Rzucił.
Uśmiechnęłam się. To był kawał czasu odkąd ktoś zrobił ten błąd i
nazwał mnie „małą dziewczynką".
-W gruncie rzeczy, tak. Masz coś do tego?
Dzieciak zajęczał. Facet go puścił i cofnęłam się do mało
oświetlonej części. Nie tylko po to bym mogła lepiej widzieć ale
by dać dzieciakowi szansę do ucieczki.
Mądry gość -wziął to, odsuwając się od ciemności wszedł w światło.
Wysoki i umięśniony z długimi blond włosami, wampir nosił obcisłą
czarną skórę. Jak na standardy mody było to zbyt oczywiste. Musi
myśleć, że naprawdę jest złym kolesiem. Zmierzył mnie wzrokiem i
jego usta skręciły się w uśmieszek.
Jak na 170cm wzrostu wyglądałam dość niewinnie, z przeciętną
budową ciała i przeciętnie brązowymi włosami i średnio oliwkową
cera. Nosząc dżinsy solidne buty i kamizelkę na bawełnianą koszulkę
z długimi rękawami mogłam być jakąkolwiek dziewczyną
wystarczająco głupią, żeby przechodzić się samotnie niebezpieczną
częścią miasta późnymi godzinami. Mogłam być, ale nie byłam.
Wzrok wampira był zdziczały- głodny, jednak ostrożny. Oczywiście
go zaskoczyłam go i zawahał się. Uniósł brew w pogardliwym
pytaniu gdy nie skuliłam się.
-Myślisz, że dasz mi radę? Wzruszyłam ramionami - Nie widzę
czemu nie. Wydawał się być zaskoczony. -Kim jesteś?
Moje imię i tak nie mogło mu nic mówić, ale nie zaszkodzi
sprawdzić. -Val Shapiro.
-Val? -wyszydził -jak Valentine?
Tak, co z tego? Ale powiedziałam tylko -Ugryź mnie.
-Z przyjemnością -Warknął, jego kły błysły na krótko w świetle latarni,
wtedy
zaatakował mnie z nieludzką prędkością. Przewidywalne. Szybko
uskoczyłam.
Przeleciał koło mnie mijając mnie o centymetry. Uderzyłam go w tył
głowy
kiedy przechodził i uśmiechnęłam się. Pierwsza runda dla mnie.
Zatrzymał się a
jego ręka powędrowała do tyłu jego Glowy, nie mógł uwierzyć, że go
dotknęłam.
Obrócił się i spojrzał na mnie oburzony. Czerpiąc przyjemność z tego
bardziej
niż wypadało, za sprawą mojego wewnętrznego demona, położyłam
jedną dłoń
na biodrze i użyłam drugiej by pogrozić mu palcem.
-Byłeś naprawdę bardzo złym chłopcem. Atakowanie dzieci było
nietajne.
-Zły? Nie widziałaś jeszcze złego. -rzucił.
Poczułam łaskotanie w głowie -próbował kontrolować mój umysł.
Dobrze. Na to miałam nadzieję. Ponieważ otworzył połączenie
między nami, m9ogłam przeczytać jego myśli. Na imię miał Jason
Talbert i był naprawdę złym wampirem. Ale nie był wystarczająco
silny by kontrolować mnie.
Oczywiście sądził, że ma mnie w swojej niewoli i natarł na mnie
ponownie. Ta część mnie którą zawsze powstrzymywałam uwolniła
się z przypływu radości i żądza gry buzowała w moich żyłach. Czas
się zabawić. Zebrałam siły i spotkałam się bezpośrednio z jego
atakiem uderzając w jego szczękę, co odrzuciło jego głowę do tyłu.
Czynnik zaskoczenia spowolnił go ale tylko na chwilę. Obnażając
kły próbował użyć swoich olbrzymich pięści by zmusić Mie do
uległości ale zablokowałam jego uderzenie zanim padło. To było
proste gdy umysłowe połączenie pozwalało mi odczytać jego
zamiary tak przejrzyście.
Przerwał i patrzył się na mnie zdziwiony, okrążając mnie ostrożnie.
Dowiedziałam się, że moje oczy świecą ostrym fioletem, jak kolor
czarnego
światła, gdy sukub we mnie -nazwałam ją Lola -wychodził by się
zabawić. Z wyrazu jego twarzy moje oczy właśni to zrobiły. -Czym
jesteś? -domagał się. -Łowcą? Przewróciłam oczami.
-Mam na imię Val nie Buffy. Czy wyglądam jak blond cheerleader'ka z
wątpliwym gustem co do facetów?
-Więc czym jesteś?
Moje usta wykręciły się w uśmiechu.
-Po prostu dziewczyną próbującą zrobić coś na rzecz społeczeństw,
poprzez uprzątnięcie miasta. -nie odpowiedział i nie zasygnalizował
mentalnie swoich intencji, więc złapał mnie nie przygotowaną gdy
natarł na mnie. Straciłam równowagę i oboje upadliśmy w nieładzie
rąk i nóg. Wkurzona na samą siebie, że pozwoliłam mu się podejść
kopnęłam go prosto w kły i wyprostowałam się. Dobrze
-potrzebowałam prawdziwej walki.
Ponownie skoczył do mnie, ale tym razem byłam przygotowana na
niego. Walczyliśmy z wściekłością. Jason był zdeterminowany by
zatopić swoje zęby w mojej szyi i rozszarpać moje gardło, a ja byłam
zdeterminowana by zatrzymać go. Niestety lubił walkę na bliskiej
odległości i nie mogłam znaleźć wystarczającej przestrzeni by sięgnąć
po srebrny pyłek, który włożyłam do tylniej kieszeni.
Złapałam go za gardło i ścisnęłam, ale złapał mnie u uścisk jak w
imadło i nie puścił. Rzucił mną o pobliską ceglastą ścianę, z zamiarem
zmiażdżenia mnie. Uwięziona. Gorzej, moc którą próbowałam tak
mocno zatrzymać, przyciągała go do mnie i mogłam poczuć jak
pożądanie wzrasta w nim i jak przysuwa swoje biodra do moich.
Perwer.
Chociaż byłam zdolna powstrzymać jego śliniącą się twarz i fatalny
oddech jedną ręką to moja druga ręka była pomiędzy naszymi ciałami.
Nie mógł dobrać się do mojej szyi ale i ja nie mogłam dobrać się do
mojego kołka. Martwy punkt. Czas zagrać nieczysto. Pamiętając, że
każdy, nawet wampir, ma wrażliwą stronę kopnęłam go kolanem w
krocze. Wrzasnął i puścił mnie by chwycić się za swoją obolałą część
anatomii. To załatwiło sprawę pożądania. Uderzyłam go tak mocno,
że poleciał do tyłu, lądując płasko na swoich plecach na chodniku.
Wyciągając kołek z jego kryjówki uklękłam koło niego i wbiłam mu
kołek prosto w serce jednym dobrze wyćwiczonym ruchem.
Jego ciało wygięło się w łuk na moment i potem leżał już naprawdę
martwy. Ponieważ moja ofiara została zgromiona i Lola zaspokoiła
swoje żądze, mogłam wyczuć ból jaki sprawił mojemu ciału. Było
jednak warto. Wyleczałam się szybko więc nie będę długo tego czuła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]