Borys Pasternak - Doktor Żywago, !!! 2. Do czytania, Autorzy Rosyjscy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Borys PasternakDoktor �ywagoWybitny pisarz rosyjski Borys Pasternak (1890_#1960), poeta, prozaik i t�umacz,debiutowa� w r. 1914 zbiorem "Blizniec w tuczach". Od owej chwili opublikowa�wiele tom�w poetyckich, daj�c si� pozna� jako tw�rca o bardziej indywidualnym,nowatorskim obliczu, operuj�cy �mia�ymi skojarzeniami poj�ciowymi, zaskakuj�c�cz�stokro� metaforyk� i budow� wiersza. Od symbolist�w przej�� wiar� w magi�s�owa, od futuryst�w dynamik� i �amanie sk�adni, lecz pomimo owych wp�yw�wstworzy� poezj� ca�kowicie nowej, niepowtarzalnej jako�ci. (wydania polskie:"Poezje", Piw 1962 oraz "Drogi napowietrzne i inne utwory", Czytelnik 1973). By�tak�e Pasternak autorem szkic�w autobiograficznych oraz t�umacze� m.in.Szekspira, Goethego, S�owackiego. Jednak�e dzie�em jego �ycia pozostaje powie��"Doktor �ywago", kt�ra uzyska�a szeroki rozg�os �wiatowy i wiele wyda� zagranic�; w Zsrr wszak�e w ostatnim dopiero czasie doczeka�a si� publikacji.Autor po jej uko�czeniu (w r. 1954) sta� si� ofiar� zorganizowanej nagonki iobiektem niewybrednej krytyki, zarzucaj�cej mu subiektywizm, brak zaanga�owaniaspo�ecznego, zdrad� komunistycznych idea��w. W wyniku tej kampanii popieranejprzez w�adze zmuszony by� odm�wi� przyj�cia literackiej nagrody Nobla, kt�r�przyznano mu w 1958 r. "Doktor �ywago" to wielki epicki, a zarazem przenikni�tynajczystsz� poezj� fresk ukazuj�cy rewolucj� w zwierciadle indywidualnychludzkich los�w. Realistyczny opis ��czy si� tu z impresyjn� wizj� rewolucji jako�ywio�u, kt�ry Pasternaka jednocze�nie fascynowa� i przera�a�. Ksi��ka jestprotestem przeciwko zadawaniu gwa�tu naturze ludzkiej, niszczeniu wszystkiego,co w cz�owieku indywidualne, wolne, tw�rcze, cho�by w imi� wielkiej idei. Zdrugiej strony stanowi r�wnie� pr�b� odpowiedzi na pytanie, jak wygl�da� powinnamoralna odpowiedzialno�� jednostki za histori�. Rozwa�ania autora i jegorefleksje wykraczaj� jednak�e daleko poza konkretne t�o i uwarunkowaniahistoryczne - nosz� cech� autentycznego uniwersalizmu. To w�a�nie stanowi onieprzemijaj�cej warto�ci dzie�a. Ksi�ga pierwsza Cz�� pierwsza Po�pieszny opi�tej 1 Szli i szli, �piewaj�c "Wieczne odpoczywanie", a kiedy milkli, zdawa�osi�, �e nadal �piewaj� odruchowo nogi, konie, porywy wiatru. Przechodnieprzepuszczali kondukt, liczyli wie�ce, �egnali si�. Ciekawscy przy��czali si� doorszaku, pytali: "Kto umar�?" Odpowiadano im: "�ywago". - "Ach tak, rozumiem". -"Ale nie on, ona." - "To wszystko jedno. Niech spoczywa w pokoju. Bogatypogrzeb." Przemyka�y bezpowrotnie ostatnie nieliczne minuty. "...pa�ska jestziemia i nape�nienie jej, okr�g ziemi i wszyscy, kt�rzy mieszkaj� na nim." (Ps.23, 1. Wszystkie cytaty z Pisma �wi�tego w przek�adzie J. Wujka.) Duchowny,robi�c znak krzy�a, rzuci� gar�� ziemi na Mari� Niko�ajewn�. Za�piewano "Zduszami sprawiedliwych". Zacz�� si� straszny po�piech. Trumn� zamkni�to, zabitogwo�dziami, zacz�to opuszcza� do grobu. Zadudni� deszcz bry�, kt�rymipo�piesznie, czterema �opatami, zasypywano mogi��. Wkr�tce wyr�s� na niejpag�rek ziemi, na kt�rym stan�� dziesi�cioletni ch�opczyk. Tylko w stanieot�pienia i zoboj�tnienia, jaki ogarnia �a�obnik�w pod koniec uroczystegopogrzebu, mog�o si� komu� wydawa�, �e ch�opiec chce wyg�osi� mow� nad grobemmatki. Podni�s� g�ow� i niewidz�cym spojrzeniem obrzuci� jesienne pustkowie ikopu�y klasztoru. Jego perkatonos� buzi� wykrzywi� grymas. Szyja si� wygi�a.Gdyby takim ruchem podni�s� �eb wilczek, by�oby jasne, �e zaraz zawyje. Ch�opieczas�oni� twarz r�kami i za�ka�. Nadci�gaj�ca chmura j�a ch�osta� go po r�kach itwarzy mokrymi biczami zimnej ulewy. Do grobu zbli�y� si� m�czyzna w czerni, zzak�adkami na w�skich, obcis�ych r�kawach. By� to brat zmar�ej i wuj p�acz�cegoch�opca, by�y duchowny, na w�asn� pro�b� zwolniony ze �wi�ce�, Miko�ajNiko�ajewicz Wiedeniapin. Podszed� do ch�opca i wyprowadzi� go z cmentarza. 2Nocowali w klasztorze, w pokoiku, kt�ry zaproponowano wujowi po starejznajomo�ci. By�a wigilia Pokrowy. Nazajutrz mieli wyjecha� z wujem daleko napo�udnie, do jednego z gubernialnych miast Powo��a, gdzie ojciec Miko�ajpracowa� w redakcji miejscowej post�powej gazety. Bilety na poci�g by�y kupione,rzeczy spakowane i sta�y w celi. Z le��cego w pobli�u dworca wiatr przynosi�p�aczliwe pogwizdywania manewruj�cych parowoz�w. Pod wiecz�r znacznie si�och�odzi�o. Dwa umieszczone na poziomie ziemi okna wychodzi�y na kawa�ekniepozornego ogrodu, obsadzonego krzewami ��tej akacji, na zamarzni�te ka�u�edrogi i na ten kraniec cmentarza, na kt�rym tego dnia pochowano Mari�Niko�ajewn�. Ogr�d by� pusty, je�li nie liczy� kilku mieni�cych si� jak moragrz�d posinia�ej z zimna kapusty. Kiedy nadlatywa� wiatr, nagie krzewy akacjiszamota�y si� jak szalone i k�ad�y si� na drodze. W nocy zbudzi�o Jur� stukaniedo okna. Ciemna cela by�a niesamowicie o�wietlona bia�ym drgaj�cym blaskiem.Jura w samej koszuli podbieg� do okna i przywar� twarz� do zimnej szyby. Zaoknem nie by�o ani drogi, ani cmentarza, ani ogrodu. Na dworze szala�a zamie�, wpowietrzu dymi� �nieg. Mo�na by�o pomy�le�, �e burza spostrzeg�a Jur� i wiedz�c,jak� budzi groz�, lubuje si� wywieranym na ch�opcu wra�eniem. �wista�a, wy�a ina wszelkie sposoby stara�a si� przyci�gn�� jego uwag�. Z nieba zw�j za zwojemsp�ywa�y nie ko�cz�ce si� bele bia�ej materii, spowijaj�c ziemi� pogrzebowymica�unami. Na ca�ym �wiecie nic nie mog�o si� jej przeciwstawi�. Pierwsz� my�l�Jury, kiedy zszed� z parapetu, by�o pragnienie ubrania si� i wybiegni�cia nadw�r, �eby co� zrobi�. To obawia� si�, �e �nieg zasypie klasztorn� kapust� inikt jej nie odkopie, to zn�w, �e w polu zasypie mam�, a ona nie b�dzie mia�asi� si� temu oprze� i odejdzie w ziemi�, w g��b, jeszcze dalej od niego. Znowuwszystko sko�czy�o si� p�aczem. Zbudzi� si� wujek, m�wi� mu o Chrystusie ipociesza�, a potem ziewa�, podchodzi� do okna i sta� zamy�lony. Zacz�li si�ubiera�. �wita�o. 3 Dop�ki �y�a matka, Jura nie wiedzia�, �e ojciec dawno ichporzuci�, �e rozje�d�a po rozmaitych miastach Syberii i zagranicy, hula i nurzasi� w rozpu�cie, i �e dawno przeputa� i rozrzuci� na wiatr ich milionowymaj�tek. Zawsze m�wiono Jurze, �e ojciec jest w Peters�burgu czy te� na jakim�jarmarku, najcz�ciej w Irbicie. Potem za� okaza�o si�, �e zawsze chorowitamatka ma suchoty. Zacz�a je�dzi� na kuracj� na po�udnie Francji i do p�nocnychW�och, dok�d Jura dwa razy jej towarzyszy�. W takim zam�cie i po�r�d ci�g�ychzagadek min�o dzieci�stwo Jury, cz�sto pod opiek� wci�� si� zmieniaj�cychobcych ludzi. Przywyk� do tych zmian i w tej sytuacji wiecznego chaosu niedziwi�a go nieobecno�� ojca. Pami�ta� z najwcze�niejszego dzieci�stwa, �ew�wczas nazwiskiem, kt�re nosi�, nazywano ca�e mn�stwo najr�niejszych rzeczy.By�a manufaktura �ywagi, bank �ywagi, kamienice �ywagi, spos�b wi�zania krawatai przepinania go szpilk� ~a la �ywago, nawet jaki� okr�g�y placek, rodzajrumowej baby, nosi� nazw� �ywago; by� taki czas, kiedy mog�e� krzykn��moskiewskiemu doro�karzowi: "do �ywagi!", zupe�nie tak jak "gdzie diabe� m�widobranoc", i wo�nica unosi� ci� w saniach za si�dm� g�r� i rzek�. Ze wszystkichstron otacza� ci� cichy park. Na obwis�ych ga��ziach �wierk�w, osypuj�c z nichszron, siada�y wrony. Wok� rozlega�o si� ich krakanie, dono�ne jak trzask�ami�cego si� s�ka. Z nowych budynk�w za przesiek� wybiega�y na drog� rasowepsy. Zapala�y si� tam �wiat�a. Zapada� wiecz�r. Nagle wszystko to rozsypa�o si�w gruzy. �ywagowie zubo�eli. 4 Latem tysi�c dziewi��set trzeciego rokutarantasem zaprz�onym w par� koni Jura i wuj jechali przez pola do Duplanki,maj�tku fabrykanta jedwabiu i wielkiego mecenasa sztuki Ko�ogriwowa, do pedagogai popularyzatora po�ytecznych ga��zi wiedzy, Iwana Iwanowicza Woskobojnikowa.By�o Matki Boskiej Kaza�skiej, �rodek �niw. Z powodu pory obiadowej, a mo�e zuwagi na �wi�to, w polu nie by�o �ywej duszy. S�o�ce pali�o nie do��te �any jaknie dogolone aresztanckie karki. Nad polami kr��y�o ptactwo. Pszenica,pochylaj�c k�osy, pr�y�a si� na baczno�� w bezwietrznym powietrzu albo,ustawiona w mendle, stercza�a z dala od drogi, kiedy si� na ni� d�ugo patrzy�o,przybiera�a wygl�d poruszaj�cych si� sylwetek, jak gdyby skrajem widnokr�guchodzili geometrzy i co� zapisywali. - A te - pyta� Miko�aj Niko�ajewicz Paw�a,robotnika i dozorc� z wydawnictwa, kt�ry siedzia� na ko�le bokiem, zgarbiony i znog� na nog�, chc�c podkre�li�, �e nie jest zawodowym wo�nic� i powozi tylkoprzypadkiem - a te s� czyje, dziedzica czy ch�opskie? - Te dziedzica -odpowiada� Pawe� i zapala� papierosa - a znowu� te - po d�ugiej pauzie, w czasiekt�rej zaci�ga� si� g��boko, wskazywa� ko�cem bata w drug� stron� - te ichnie.No co, pospa�y�cie si�? - pokrzykiwa� co chwila na konie, na kt�rych zady iogony zerka� z ukosa niby maszynista na manometry. Ale konie ci�gn�y jakwszystkie konie na �wiecie, to jest dyszlowy bieg� z gorliwo�ci� w�a�ciw� jegoprostej naturze, przyprz�na za� robi�a na nie wtajemniczonych wra�eniepatentowanego lenia, co to tylko by si� wygina� jak �ab�d�, pl�saj�c w taktbrz�czenia dzwoneczk�w, kt�re sam rozhu�ta� swymi podskokami. Miko�ajNiko�ajewicz wi�z� Woskobojnikowowi korekt� jego ksi��ki o problemach agrarnych,kt�r� wydawnictwo poleci�o jeszcze raz przejrze� z uwagi na wzmo�on� ostatniocenzur�. - Burzy si� nar�d w powiecie - m�wi� Miko�aj Niko�ajewicz. - W gminiepa�kowskiej zar�n�li kupca, marsza�kowi ziemskiemu spalili stadnin�. Co o tymmy�lisz? Co si� m�wi u was na wsi? Okaza�o si� jednak, �e Pawe� widzi te sprawyw jeszcze ciemniejszych barwach ni� nawet cenzor, kt�ry pow�ci�ga� agrarnenami�tno�ci Woskobojnikowa. - Co si� m�wi? Rozpu�cili nar�d. Swawola, powiadaj�.Czy� to z naszym ludem tak mo�na? Daj ch�opom swobod�, to si� wszyscy wymorduj...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]