Blake Jennifer - Hiszpańska serenada, romanse do czytania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JENNIFER BLAKE
HISZPAŃSKA SERENADA
ROZDZIAŁ I
Pilar Maria Sandoval y Serna wiedziała, że to, na co się porywa, jest czystym
szaleństwem. Nawet za dnia przypadkowe spotkanie z banitą El Leonem, lwem
andaluzyjskich wzgórz, było niebezpieczne, a cóż dopiero mówić o zaproszeniu go o północy
na osłonięte drzewami patio, gdzie swoje życie i honor miała złożyć w jego ręce. Jednak
zdecydowała postawić wszystko na jedną kartę; niektóre sprawy są warte najwyższego
ryzyka.
Pilar przemierzała patio wyłożone ceramicznymi płytkami. Jak to się często zdarza w
Sewilli, pod koniec grudnia noc była chłodna. Dziewczyna ciaśniej owinęła się szalem.
Oczywiście to ten chłód przyprawiał ją o dreszcze. Bo dlaczego niby miałaby się bać El
Leona? Jej ojczym, don Esteban, to doprawdy wcielony diabeł, a przecież nie trzęsła się przed
nim ze strachu. Jemu wydawało się, że ją złamał. Ale ona mu jeszcze pokaże. Jeszcze się z
nim policzy.
Noc była cicha. Tylko od czasu do czasu z pobliskiej uliczki dochodził na patio
stłumiony turkot powozów, którymi powracali do domów ostatni hulacy. Gdzieś w oddali
zaszczekał pies. Nieco bliżej, pod którymś z domów, jakiś zakochany młodzieniec, uderzając
lekko w struny gitary, śpiewał swej wybrance melodyjną andaluzyjską pieśń. W niskim,
ciepłym głosie mężczyzny pobrzmiewała tłumiona tęsknota.
Światło księżyca sączyło się na patio spomiędzy gałęzi egzotycznych drzew,
zostawiając pola cienia pod pomarańczowymi drzewkami o lśniących liściach. Kropelki wody
w strumieniu tryskającym z kamiennej fontanny mieniły się jak drobiny księżycowego
kamienia. Smugi światła padały na misterne wzory mauretańskiej posadzki oraz kaskady
intensywnie różowych kwiatów geranium, nadając płatkom bladoróżowy odcień. W
księżycowej poświacie jasnobrązowe włosy Pilar połyskiwały złoto, skóra na kościach
policzkowych lśniła perłowo, a piwne oczy nabrały tajemniczej głębi.
Pilar zatrzymała się i stojąc nieruchomo, wsłuchała się w serenadę. Ta pieśń i głos
mężczyzny poruszały ją do głębi. I chociaż nie do niej adresowano serenadę, rozrzewniła się,
aż zadławiły ją łzy, jak gdyby odczuwała ból śpiewającego, a on z kolei rozumiał i dzielił z
nią jej cierpienie.
Wzruszenie pomogło jej opanować niepokój.
Pieśń umilkła. Przebrzmiały ostatnie akordy gitary i na powrót zapanowała cisza.
Dziewczyna potrząsnęła głową, jakby chciała odpędzić od siebie rojenia wywołane
księżycowymi czarami. Marszcząc brwi, usunęła się z plamy światła w cień lodżii. Nie może
dopuścić, by dostrzeżono ją z domu. Co prawda ojczym udał się na przyjęcie, lecz jej dueña
nadal siedziała nad koronkami. Dueña była siostrą don Estebana i drżała ze strachu nawet na
widok jego cienia.
Teraz była przekonana, że Pilar śpi, więc nie należało wyprowadzać jej z błędu.
Gdzie jest El Leon? Przecież dostał wiadomość!
A może nie? Miała tak mało czasu, aby ją przekazać, i żadnej nadziei na podjęcie
następnej próby.
Już sam fakt, że w ogóle nadarzyła się okazja, graniczył z cudem. Teraz potrzebowała
kolejnego cudu - odpowiedzi El Leona na wezwanie. Nie ma żadnej gwarancji, że się zjawi.
Dla niego wizyta w domu don Estebana Iturbide była takim samym szaleństwem, jak dla niej
próba kontaktu z banitą. Don Esteban zabiłby go bez wahania jak wałęsającego się psa.
Gdzieś w kącie ogrodu zaszeleściły palmowe liście. Pilar znieruchomiała. Wytężając
oczy, wpatrywała się w ciemności, nasłuchując w napięciu. Niestety ... to nie on.
Prawdopodobnie podmuch chłodnego, nocnego wiatru poruszył palmowymi liśćmi nad
ogrodzeniem. A może ptak obudzony ze snu załopotał skrzydłami?
Pierś Pilar uniosła się i opadła pod wpływem głębokiego westchnienia. Otuliła się
szczelniej szalem i na nowo jęła przemierzać patio.
Aż dziw bierze, że don Esteban jeszcze nie pozbawił jej życia. Był do tego zdolny,
przecież zabił jej matkę. Pilar nie dysponowała żadnymi dowodami na poparcie swych
podejrzeń, ale znając go, nie miała wątpliwości, że tak właśnie było.
Nienawidziła tego napuszonego, niskiego mężczyzny o złym spojrzeniu i
wyperfumowanej, przyciętej w szpic brodzie od dnia, kiedy sześć lat temu matka przedstawiła
go jej jako przyszłego ojczyma. Pilar od początku nie ukrywała swych uczuć względem
niego, a nawet więcej zrobiła wszystko, co było w mocy szesnastoletniej dziewczyny, żeby
zapobiec temu małżeństwu. Nic jednak nie wskórała. Matka pozostała głucha na argumenty.
Don Esteban jest samotnym wdowcem, czarującym człowiekiem o odpowiedniej pozycji
społecznej - tłumaczyła z uśmiechem zadowolenia, gładząc przy tym jedwabiste włosy córki,
która siedziała na stołeczku u jej stóp. Małżeństwo z nim przyniesie jej honory i przywileje,
ponieważ don Esteban ma objąć ważne stanowisko na dworze w Madrycie. Oboje będą tam
błyszczeć, kiedy ona swą fortuną wesprze majątek przyszłego męża. To naturalne, że Pilar nie
przepada za człowiekiem, który ma zająć miejsce uwielbianego ojca, ale minie trochę czasu i
przywyknie do niego. A kto wie, czy za rok lub dwa, kiedy Pilar trochę podrośnie, nie dojdzie
do jej zaręczyn z synem don Estebana z poprzedniego małżeństwa?
Nigdy - postanowiła w duchu Pilar. Przenigdy! Miała okazję poznać go podczas jednej
z wizyt. Zapędził ją w kąt ciemnego salonu i drwiąc z protestów, zaczął ją obmacywać, a
kiedy go kopnęła w goleń i uciekła, obrzucił ją wyzwiskami. Nigdy w życiu nie przyjęłaby
oświadczyn tego z gruntu złego i zadufanego w sobie młodzieńca. Nie sądziła też, by don
Esteban okazał się choć trochę lepszy od swego ukochanego synalka.
Nikt jednak nie liczył się z jej zdaniem. Don Esteban zemścił się na niej za, jak to
określił, wścibianie nosa w nie swoje sprawy, gdy tylko uroczystości ślubne dobiegły końca.
Wywiózł ją do przyklasztornej szkoły i osobiście pofatygował się do matki przełożonej, aby
poinformować ją, że Pilar jest kapryśną; zepsutą dziewczyną i potrzeba jej dyscypliny. Życzył
sobie, żeby w klasztorze wpojono jej szacunek dla starszych, nauczono trzymać język za
zębami, a także, by utemperowano jej żywiołową naturę, która nie przystoi damie. Gdy parę
miesięcy później nadeszła wiadomość, że syn don Estebana zginął w pojedynku, zakonnice
zmusiły Pilar, aby całymi godzinami modliła się na klęczkach za jego duszę, dlatego że
śmiała głośno powiedzieć, iż cieszy się z jego śmierci.
Pilar dostała lekcję pokory. Nauczyła się stwarzać pozory osoby potulnej i posłusznej,
choć w duszy wrzała z gniewu. Uginała kark przed tysiącem absurdalnych zakazów i
nakazów, myśląc jednocześnie o tym, jak je obejść. Przyjmowała kary z uśmiechem skruchy
nawet wtedy, kiedy w myślach planowała zemstę. I chociaż wszelka obłuda budziła w niej
wstręt, z konieczności nauczyła się być dwulicowa.
W ciągu sześciu lat spędzonych w klasztorze ani razu nie wolno jej było pojechać do
domu czy skontaktować się z matką. A jednak dzięki dziewczętom, które wyjeżdżały do
rodzin, dochodziły do niej różne pogłoski. Don Esteban najwyraźniej należał do starej,
konserwatywnej szkoły. Uważał, że miejscem kobiety jest dom, jak to było za mauretańskich
czasów. Oczywiście skrzętnie ukrywał swe poglądy przed ślubem. Matka Pilar nie błyszczała
na dworze, bo jej nowo poślubiony małżonek zawyrokował, że, zamiast paradować po
pałacach, ma żyć skromnie w granicach posiadłości. I nie powinno jej obchodzić, że on
przystraja się w cenne koronki i nosi rzadkie okazy szmaragdów. Nie wolno jej kwestionować
jego wydatków ani zadawać pytań na temat posagu, który obecnie należy do niego, ani też
zastanawiać się nad wartością jego osobistej fortuny. Jako żona ma obowiązek spełniać
polecenia męża i podporządkować się zasadom ustalonym przez niego. Każde jego słowo jest
prawem, a on nie życzy sobie, aby Pilar mieszkała z nimi pod jednym dachem. Kiedy w
zeszłym roku do Pilar dotarła wiadomość, że matkę trawi jakaś postępująca choroba, napisała
list, w którym błagała o pozwolenie na przyjazd do domu, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Wtedy zwróciła się do swej jedynej krewnej, siostry ojca, mieszkającej w Kordobie, w
nadziei, że ta podejmie się interwencji. Ciotka skontaktowała się z don Estebanem, lecz nic
nie zdziałała. Don Esteban zapewnił starszą damę, że nie ma powodów do niepokoju, a Pilar
tylko sieje zamęt. Więc Pilar napisała jeszcze jeden list do spowiednika matki, ojca Domingo,
lecz nie uzyskała ani wyczerpujących wyjaśnień o tym, co dzieje się z matką, ani zgody na
wyjazd do domu.
Potem matka umarła. To właśnie ojciec Domingo wymógł w końcu na Estebanie, aby
pozwolił Pilar pomodlić się za jej duszę przy trumnie. Ludzie będą się dziwić, argumentował
ksiądz, jeżeli córki zabraknie na pogrzebie. Mogą zacząć spekulować, dlaczego ojczym
trzyma ją z daleka od domu; co ma do ukrycia. Ojciec Domingo przestał być mile widzianym
gościem w domu don Estebana Iturbide, ale dano Pilar eskortę do Sewilli.
Dom, w którym matka żyła w zamknięciu i gdzie umarła, był w posiadaniu rodziny
ojca Pilar od ponad pięciuset lat, od czasu gdy Ferdynand Święty wyparł Maurów z Sewilli.
Po powrocie Pilar z trudem rozpoznała rodzinne gniazdo. N ad drzwiami, w miejscu herbu
rodu Sandoval, widniało ogromne, szpetne godło Iturbidów. Nadęci lokaje zastąpili służbę
domową, która pracowała u Sandovalów od niepamiętnych czasów. Pilar nie dostrzegła ani
jednej znajomej twarzy. Z komnat i korytarzy usunięto stare, rzeźbione meble, zdjęto ze ścian
gobeliny, zabrano złotą i srebrną zastawę.
Zniknęły gdzieś stroje matki, jej konterfekty, a także wykwintna złota biżuteria.
Don Esteban ogołocił dom, aby za pomocą pełnej kiesy wyjednać sobie stanowisko na
dworze.
Najwyraźniej osiągnął cel i zaspokoił ambicję, bo przyznano mu posadę pena de
camara, czyli poborcy grzywien we władzach miejskich Nowego Orleanu, w hiszpańskiej
kolonii Luizjanie.
Ponieważ urząd dawał mu znaczną władzę, a także gwarantował dziesięć procent
wartości ściągniętych grzywien, należało przypuszczać, że dochody z łapówek szybko
zrekompensują koszty uzyskania synekury. Chodziły słuchy, że nadanie owego stanowiska
don Estebanowi było wybiegiem, mającym na celu uwolnienie osoby króla od nieznośnego
dworaka i jego ciągłych knowań w pogoni za zaszczytami. Jeżeli Esteban znał prawdziwe
motywy decyzji króla, skrzętnie je ukrywał i puszył się, jak gdyby obdarzono go
największymi honorami.
Dzień po powrocie don Estebana z Madrytu z wiadomością o nominacji zmarła matka
Pilar. Jej zgon był dla niego bardzo korzystnym zrządzeniem losu, ponieważ nie mógłby
wywieźć chorej żony do Luizjany ani też zostawić jej w domu, nie narażając się przy tym na
oskarżenie, że opuścił ją w potrzebie. Później Pilar dowiedziała się od swojej przyzwoitki, a
zarazem siostry Estebana, że ojczym kilka miesięcy wcześniej przywiózł swej żonie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]